poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Wielkość symbolu, wielkość desygnatu


            Okazja – zlot KP – sprawił, że znalazłem się w Warszawie. Korzystając z okazji, postanowiłem i ja zobaczyć ów najsłynniejszy w Polsce krzyż, do którego stosunek określa dzisiaj tożsamość narodową Polaków. Nie będę ukrywał, że idąc na miejsce, spodziewałem się fajerwerków, chociaż mój towarzysz lojalnie mnie uprzedził, że „najlepsze” już było. Jakoż w istocie, zaaresztowany krzyż stał sobie spokojnie za barierkami, pilnowany przez dwoje policjantów. Po drugiej stronie ulicy, za kolejnymi barierkami, może ze trzy bojowniczki-emerytki i pokaźny tłumek gapiów. – To wszystko? Obok pod ścianą siedziało kilku nieogolonych panów, chyba myślących inaczej i najwyraźniej zadowolonych z uwagi, jaka, niesprawiedliwie moim zdaniem, skupiała się na ich osobach. Chcąc ją podtrzymać i być może nawet w jakiś sposób uzasadnić swoją groteskową straż, nieudolnie prowokowali akty wrogości wobec siebie, na szczęście tylko werbalnej. W tym celu postawili tablicę, na której mazakiem spisywali obelgi, jakie bezbożny tłum miał rzucać w ich stronę. Na własne oczy tedy widziałem, jak jeden z nich, wielce zadowolony ze skierowanych na siebie obiektywów, z namaszczeniem dopisywał do listy kolejną obelgę: „cyrkowe małpy”. Była to wszelako już tylko desperacka konfabulacja, bo doprawdy, nikt z gapiów niczego takiego nie powiedział. Najwyraźniej panowie, nie mogąc się doczekać obelg, zmuszeni byli sami je pracowicie produkować.
            Krzyż? Gdyby nie tłum gapiów snujących się tam i spowrotem w nadziei na jakiś happening, łatwo byłoby go przegapić. Przypomina mi się dowcip o owym angielskim dżentelmenie, który pierwszy raz w życiu zobaczył ocean. Zdjął buty, wszedł do wody, rozejrzał się i powiedział: myślałem, że jest większy.

1 komentarz:

  1. No widzisz jak to jest? Chwila nieuwagi i nawet krzyż zapier***ą ;)...

    OdpowiedzUsuń