niedziela, 31 marca 2013

Nacutio nasza, czyli ogłoszenia tużpasterskie

Msza święta rezurekcyjna. Wszystko było jak trzeba, chłonąłem atmosferę do momentu, kiedy na znak pokoju obcy ludzie zaczęli mi ściskać dłoń. Okropność.

Pierwszy raz widziałem procesję wewnątrz kościoła. Na zewnątrz zimno, śnieg jak na Boże Narodzenie, więc ksiądz dobrodziej podjął jedyną słuszną decyzję, żeby zamiast gonić ludzi dookoła świątyni, zrobić dla chętnych trzy rundy między krzesłami. Większość jednak wobec takiej taryfy ulgowej poszła na całość i asystowała procesji „stacjonarnie” – w obawie przed utratą miejsca do siedzenia.

           Wcześniej jednak ksiądz dobrodziej wytłumaczył, że tam z boku, obok kopii grobu Pana, stoi dwóch strażników, którzy zaraz odegrają scenę sprzed dwóch tysięcy lat, przestraszą się i z wielkim hukiem zaczną uciekać. Faktycznie, zrobił się wielki huk, bo dwaj przebierańcy najpierw rzucili się na marmurową podłogę, a potem tupiąc i stukając niemiłosiernie, przegalopowali przez całą świątynię. Kiedy ponownie spojrzałem na dobrodzieja, w jego ręku zobaczyłem aparat fotograficzny.

piątek, 29 marca 2013

Skrupuły

Przeczytałem, że jednym z dowodów przydatnych podczas procesu beatyfikacji Jana Pawła II ma być cudowne uzdrowienie Daniela Olbrychskiego. Ten świetny aktor był wieloletnim palaczem i kiedy umarł papież, modlił się do zmarłego prosząc o pomoc w wyjściu z nałogu. Jakoż walka z nikotyną udała się, a prześwietlenie wykazało, że płuca Olbrychskiego nie noszą nawet śladu trucizny.

Dobrze, że nie jestem Olbrychskim. Czułbym się nieswojo wiedząc, że ktoś przeze mnie został świętym.

piątek, 1 marca 2013

Magia internetu

Podobno teraz jednego dnia człowiek otrzymuje taką porcję informacji, jaką w dawniejszych czasach ciułał przez całe życie. Ja tymczasem nie mogę wybaczyć internetowi, że mi zepsuł magiczny stosunek do liczby stron w książce. Kiedyś, nawet wyrwany ze snu, natychmiast potrafiłem odpowiedzieć na której stronie książki się znajduję.