sobota, 27 lipca 2013

Co Jacek Kiełb ma w głowie



Poznałem dziewczynę. Jest piękna, wspaniała i w ogóle. Wkrótce planujemy wziąć ślub. Potem dziecko, a potem… będziemy żyć długo i szczęśliwie. Kto nam zabroni?

Wydaje mi się jednak, że mogę, a nawet powinienem zabronić tego samego mojemu bliźniemu, jeżeli ten ma inne poglądy niż ja. Na przykład gejowi. Mnie wolno wziąć ślub, ale jemu już nie wolno. Bo to się przyczyni do rozpadu rodziny. Wprawdzie nie wiem, w jaki sposób powstanie nowej rodziny (poza rozwodem) może się przyczynić do rozpadu jakiejś innej rodziny, ale mnóstwo znajomych mających takie same poglądy jak ja jest przekonanych, że wskutek ślubów gejów jakieś rodziny się rozpadną. Więc chyba coś jest na rzeczy.


Najgorszą rzeczą, jaka może spotkać dziecko, to adopcja przez parę gejów lub lesbijek. Już nawet pozbawiona perspektyw wegetacja w domu dziecka jest lepsza, niż miłość i opieka ze strony dwóch mam lub dwóch tatów. Przesadzam?

Adopcja dzieci przez homoseksualistów to już byłaby tragedia. Nie wyobrażam sobie, że dziecko będzie kiedyś mówiło: „mam super rodziców, mili panowie”. Trzeba te dzieci chronić, to byłaby ich wielka krzywda.

Tę błyskotliwą opinię, że posiadanie „super rodziców” może być dla dzieci „tragedią” wygłosił z pełną powagą Jacek Kiełb, piłkarz Korony Kielce. Można by przejść nad nią do porządku dziennego, bo w końcu nie każdy ma obowiązek być rozumnym człowiekiem, ale takich „ekspertów” przekonanych, że ponury dom dziecka jest lepszym członem alternatywy od domu pełnego miłości i opieki, bo prowadzonego przez parę jednopłciową, liczy się w Polsce, nie przymierzając, w miliony. Zawsze to lepiej, żeby dziecko zmarnowało sobie życie, niż, nie daj Boże, zostało wychowane przez gejów.

Geje, jak wiadomo, „pukają” się wszędzie, tylko nie za zamkniętymi drzwiami.


Kto się tam chce z kim pukać, niech się puka, jego sprawa, z bejsbolem ganiać nie będę. Ale niech to robi za zamkniętymi drzwiami w czterech ścianach, nie chcę o tym wiedzieć – z pełną powagą deklaruje Kiełb.


Heteroseksualne pary, „pukające” się na zapleczach dyskotek albo po dyskotekach w parku mają szczęście. Kiełb nie spadnie im nieoczekiwanie na głowy i nie wytłumaczy dobitnie bejsbolem, że nie powinny się pukać poza zamkniętymi drzwiami. Z przypadkowego seksu może przecież być przypadkowe dziecko, które może potem trafić do domu dziecka, a stamtąd wprost w troskliwe ramiona jednopłciowej pary.


Nie wiem, co Kiełb ma w głowie. Ale najwyraźniej jest przekonany, że geje „pukają” się na każdej ulicy i w każdym parku. Widział ktoś z Was parę gejów, pukających się na ulicy? Ja kiedyś widziałem pukającą się w parku parę heteroseksualną, ale nie uważam, że powinno się zabronić heteroseksualnych małżeństw ze względu na panujące w tym środowisku wyuzdanie. Kiełb jest też najwyraźniej przekonany, że najgorszą tragedią dla dziecka jest posiadanie „super rodziców”, którzy zapewnią mu miłość, opiekę i dobry start w przyszłość. Może powinien puknąć się w czoło?