środa, 21 listopada 2018

Audio Video Show 2018 - recenzja

Audio Video Show to prawdziwy festiwal dla każdego szanującego się audiofila. Festiwal marudzenia, wybrzydzania i komentowania: sprzęt audio coraz droższy i coraz gorzej grający, nie to co kiedyś. Im bardziej zblazowany (i im młodszy) audiofil tym bardziej poczytuje sobie za obowiązek skrytykowanie i obśmianie sprzętu za grube miliony. „Panie, ja bym tego i za darmo nie wziął!”. Wiadomo, dzisiaj już nie produkuje się dobrego audio. Nie to, co przed wojną.

Młody już nie jestem nie tylko ciałem ale i duchem, ale nie przepuszczę okazji, żeby sobie podworować, bo to i kompleksy leczy i nastrój poprawia. Zblazowani audiofile już ode mnie dostali, teraz pora na prezentowany na AVS sprzęt. Od razu ostrzegam, że nie będę konsekwentny, bo zamierzam też chwalić, aczkolwiek niechętnie.

Najpierw ściana dźwięku, a potem napięcie rośnie – mawiał Alfred Hitchcock, tylko media przekręciły jego słowa. To i my zacznijmy od solidnej awanturki: wzmacniacz D'Agostino, wygląda jak okręt podwodny „Nautilus”, waży ćwierć tony i kosztuje milion dwieście zł. To monoblok, więc żeby była zabawa potrzebujemy dwóch takich. Ktoś, kto mieszka na czwartym piętrze (bez windy) może o nich tylko pomarzyć.

Skrzyżowanie Obcego ze szturmowcem z „Gwiezdnych wojen”. Nie musiałem słuchać, już na sam widok tych kosmicznych potworków miałem dreszcze.

DLS  specjaliści od car audio i muzyki wieszanej na ścianie. Od razu widać, że to prawdziwa sztuka. Muzykarstwo sztalugowe.

Miłość w Zakopanem, czyli Lucarto Audio. Wygląda jak cepelia, ale gra tak, że Sławomirowi spadłyby wąsy z wrażenia.

Tam wszystko było drewniane poza muzyką. W niej było więcej życia niż w niejednym zombie spędzającym całe dnie na scrollowaniu Facebooka.


W pierwszej chwili myślałem, że to ekspres do kawy.

McIntosh. Jedna z najciekawszych wizualnie prezentacji. Dzięki temu, że wszystko ładnie wyglądało i świeciło nie musiało już dobrze grać. A za te głośniki, ślepiące na nas osiemdziesięcioma jeden frontowymi przetwornikami trzeba zapłacić 660 tysięcy złotych.

Grawitujący lewitofon... grawitofon... w każdym razie talerz unosił się w powietrzu, ale tak naprawdę to bujda, ponieważ unosił się na trzech sznureczkach, które wydłubałem w Photoshopie.

To niesamowite jak delikatny potrafi być słoń w składzie porcelany, a właściwie dwa słonie. Panowie ze Sky Audio upchali potężne tannoy'e z lat 70. w niewielkim pokoju hotelowym i zasilili je własnej produkcji monofonicznymi wzmacniaczami lampowymi. Dźwięk potężny, ale w pełni kontrolowany. Czułem się jak w kościele i tylko szkoda, że chłopaki nie mieli płyty z muzyką organową. Moim nieskromnym zdaniem jeden z najciekawiej brzmiących zestawów na tegorocznym AVS.

Oko prezesa.

Kolumny i monitory z 8MM Audiolab. Piękny, zrównoważony dźwięk, takt i elegancja w brzmieniu. Czy jednak tylko mnie wpatrywanie się w tę dziurę wydaje się być nieco obsceniczne?

Aha, te graty na dole to polski Lampizator (genialny, nawiasem mówiąc).

W tym pokoju grają głośniki instalacyjne Melodiki o łącznej wartości 8786 zł.


Najwyraźniej wszystkie fundusze poszły na inżynierię i na specjalistę od wzornictwa już nie starczyło. Ten przerośnięty ekspres do kawy to monoblok Manron Delta SE150m. Cena? Milion złotych, ale za dwie sztuki, więc znośnie.

Uniwersalna tabliczka, zachować, przyda się na następne Audio Video Show.

Kolumny omnipolarne (czyli dookólne) firmy  MBL z głośnikami Radialstrahler mbl 101 X-treme, napędzane czterema potężnymi monoblokami MBL 9011 i przedwzmacniaczem MBL 6010D. Uwaga, teraz będę kontrowersyjny: to najbardziej przereklamowane brzmienie imprezy. Kiedy wchodzisz w te dźwięki to okazują się być lekkie, zdają się unosić cię wraz z sobą o pół metra nad podłogą, ale szybko zaczynasz czuć kołatanie serca i dziwny niepokój, jakby te cebulki siały infradźwiękami. Z ulgą opuściłem to pomieszczenie zastanawiając się, ile milionów ludzie są w stanie wydać na to, żeby zejść na zawał.

Stara miednica, spirytusowa lampka, szlauch ogrodowy i puzderko na listy miłosne – tyle wystarczy, żeby samodzielnie wykonać hi-endowe urządzenie odtwarzające dźwięk.

Skoro zaś jesteśmy przy robótkach ręcznych... oto zestaw zrób to sam”, czyli i ty możesz zostać McGyver'em. Ponoć jeden był taki zdolny, że zrobił z tego volkswagena golfa I.

Wprost z kreskówki na Audio Video Show, czyli audiofilskie przygody kota w butach.

„Odetnij jaszczurce ogon, dziurę zatkaj przetwornikiem, na podstawce ustaw...”  specjaliści z Deeptime Design Studio uznali, że podsłuchiwanie natury da najlepsze rezultaty.

Kolumny podłogowe Opera. Wyglądały tak dostojnie, że odruchowo chciałem zdjąć przed nimi czapkę, choć jej nie miałem. Napatrzeć się nie mogłem, takie urodziwe.

Wilson Audio, tak wyglądaliby rycerze w XXI wieku  gdyby w XXI wieku byli rycerze.

Konkurs na najładniejsze kolumny targów wygrywa... Gravelli Bespoke Audio. Nagrodą jest korespondencyjny kurs nauki wzornictwa przemysłowego oraz praktyczny poradnik „Jak przez weekend zostać miszczem w projektowaniu kolumn” autorstwa Freda Flinstone'a.

Ten dostojnie wyglądający młodzieniec w białym krawacie (dzień wcześniej miał różowy) i z lampą wyrastającą z głowy to Wiktor Krzak z Haiku-Audio. Tutaj prezentuje swoje najmłodsze dziecko: lampowy wzmacniacz Origami. Kiedy go widzę (wzmacniacz, nie Wiktora) od razu w głowie pojawia mi się hasło: Origami, sztuka układania dźwięku. Dobre, co nie?


Gdybym miał takie w salonie szybko zacząłbym z nimi rozmawiać. A może nawet i dokarmiać.



Monitory szerokopasmowej polskiej firmy GMP Tech. Monitory są nieprzeciętnej urody, co widać na załączonym zdjęciu.

Kolumny podłogowe Eltheria wprost z Zielonej Góry. Wyglądają jak milion innych kolumn, ale za to grają jak milion... ok, jak tysiąc... jak sto tysięcy dolarów. Po prostu świetnie.

A co się tyczy kabli to są dwie szkoły ich układania. Jedna, liberalna, mówi że jak tasiemka to nawet skrawek nie może dotknąć podłogi, a jak kabel to wszystko jedno...


... Druga, anarchistyczna, że kabel może byle jak walać się po podłodze, a podstawki należy umieścić w losowych miejscach.

Przewód USB za 9 tysięcy złotych. Myślicie, że lepiej przesyła informacje od tego z elektromarketu?

Diapason Karis III  moje ukochane włoskie monitory. Dość mi samej ich obecności, żebym każdego roku wracał na AVS. Tym razem udało mi się posłuchać na nich przyniesionej przez siebie płyty. Cena? Na tle innych urządzeń przystępna, jedynie 8 tysięcy euro. A, właśnie, chce ktoś kupić nerkę?

A kiedy na Narodowym zgasną światła... Lampy zamontowane w potężnych, szwedzkich monoblokach Engström Erik w mroku żarzą się niczym światła wielkiego miasta. To jedne z piękniejszych urządzeń na tegorocznym AVS. Szkoda, że nie możecie zobaczyć ich w świetle dnia. To znaczy możecie, ale nie tutaj.

Jednak zmieniłem zdanie. Poniżej te piękne końcówki mocy w całej swojej okazałości. Po prawej, w jedynie słusznej wobec nich pozycji, Lech Spaszewski z Soundclubu we fragmencie swojej okazałości.