czwartek, 31 marca 2011

Drugi spacer Szalonego Kapelusznika

Owa przygoda Cezarego Wodzińskiego, który na widok sadzawki, a może fontanny umieszczonej w restauracji stanął jak wryty. Nie mogło się pomieścić w jego profesorskiej, filozoficznej głowie, że w miejscu, które służy do spożywania posiłków ktoś w najzupełniej irracjonalny sposób zaprojektował ściek wodny. "Świat mnie zadziwia" - miał wtedy powiedzieć.

Być może był pierwszym gościem owego przybytku, który w sposób substancjalny odczuwał nieoczywistość świata.

W sposób substancjalny odczuwam zmienność świata... to dlatego nie mogę się przyzwyczaić do dat, terminów, lat, etc. Zapytany, w jakim jestem wieku, muszę najpierw policzyć. Dlatego też wszelką formę przyzwyczajenia traktuję jako poddanie się, zdradzenie zbawiennego krytycyzmu na rzecz bezmyślności. Owszem, również  dostrzegam zbawienne aspekty przyzwyczajenia. Być może już tylko ono sprawia, że co rano wstaję z łóżka nie widząc powodu, żeby otworzyć oczy.

Zmienność świata mnie zadziwia...








sobota, 26 marca 2011

Szalony Kapelusznik wychodzi na spacer

Odkąd pamiętam, zmienność świata wprawiała mnie w zakłopotanie. Jaki mamy dzisiaj dzień? Jaki miesiąc? Rok? Ile mam lat? O ile życie byłoby prostsze, gdybyśmy wciąż mieli tyle samo lat, wciąż był ten sam dzień, a my wciąż pilibyśmy tę samą herbatkę u Szalonego Kapelusznika! Nigdy jednak dość przypominania o tym, że ten świat nie powstał po to, żeby nam było na nim dobrze. Cokolwiek się nam tedy zdarzy dobrego na tym świecie, należałoby bić w dzwony – jak ongiś robiono z okazji wielkich świąt albo wielkich kataklizmów. „Dobro” (jeżeli to słowo cokolwiek znaczy), w przeciwieństwie do „Zła”, nie przychodzi samo. A zmiana jest zwykle zmianą na gorsze…

Niekiedy jednak zmienność świata, na co dzień wprawiająca nas w tęgą konfuzję, bywa także źródłem radości. Dzisiaj rano spadł śnieg. Zapewne ostatni w tym sezonie. Nie dane mu było leżeć zbyt długo, wszelako wystarczająco długo, bym zdążył założyć palto i szalik i wyjść na spacer z aparatem. Owo niezwykłe uczucie, kiedy się już przyzwyczailiśmy do myśli, że oto wreszcie mamy wiosnę… a tu śnieg! Szczęśliwie dla naszego samopoczucia, doskonale wiemy, że to „prowizorka”, że śnieg nie poleży długo, zatem możemy się nim bezkarnie cieszyć do woli. I jakoż rycho się okazuje, że mamy rację, bo ledwie wróciliśmy ze spaceru, a śnieg jął topnieć z niesłychaną szybkością, na koniec zostając już tylko w głębszych rozpadlinach i na naszych fotografiach. Taką zmienność lubimy i takiej życzylibyśmy sobie na co dzień. O ileż bliżej bylibyśmy raju, gdyby rzeczona zmienność nie była elementem nieubłaganej konieczności, ale… kaprysem!

Co do mnie, nie miałbym nic przeciwko temu, żeby śnieg spadał co jakiś czas na jeden dzień, choćby i w lipcu.












środa, 16 marca 2011

Erotyk filozoficzny (Erotico filosofico)



Miło mi, kiedy we śnie
jestem w Chinach
albo we Włoszech
i przeżywam zmysłowe rozkosze,
gdy dziewczęta przynoszą mi kosze
owoców morza


Tak, jestem smakoszem,
ale także wzrokoszem,
słuchoszem,
węchoszem,
dotykoszem,
a przede wszystkim
jestem Wielkim Umysłoszem,
który czeka na owoce mózgów.


Więc przynoście mi
Waszych myśli kosze.
Proszę!





Erotico filosofico
Alle ragazze dei miei sogni


Mi piace, quando nel sogno
mi trovo nella Cina o nell'Italia
e godo le delizie sensuiali,
quando le ragazze mi regalan le ceste
con le frutta di mare.
Si, sono un buongustaio,
ed anche un buonvistaio,
buonuditaio, buonolfattaio,
buontattaio,
ma anzitutto sono un Grande Buonspiritaio,
ed aspetto le frutta di cervelli.


Regalatemi dunque le ceste di vostri pensieri...


autor:
Andrzej Nowicki, 11.03.2010