piątek, 24 września 2010

Zrób sobie Wszechświat

     Przeczytany dzisiaj artykuł Johna Gribbina (tak, tak, tego samego, co ma kota... Schrodingera), że Wszechświat mógłby być dziełem nie Boga, ale inżynierów; owszem, ledwie tylko bardziej zaawansowanych technologicznie od nas, Ziemian. Koncepcja wariacka, ale podpisuję się pod nią rękami, nogami i czym tam jeszcze zdołam. Czyż bowiem nie tłumaczy ona w sposób kapitalny i wyczerpujący wszystkich ułomności Stworzenia?
     Wkrótce, Gribbin jest o tym przekonany, i my posiądziemy wiedzę odpowiednią do (s)tworzenia nowych Wszechświatów. A istoty inteligentne, jeżeli się w nich kiedyś wykształcą, dociekając swoich początków, sformułują zapewne i tę hipotezę, że w ich powstaniu musiało maczać palce jakieś poślednie bóstwo, bez kompetencji, za to z aspiracjami; partacz po prostu.

5 komentarzy:

  1. Ułomności Stworzenia nie ma. To co jest, niezależnie od tego, kto i jak tworzył jest ze wszech miar genialne, zaś marna inteligencja nasza nie jest w stanie tego objąć, gdyż wpadła w pułapkę szukania algorytmu. To jest kompletny, idealny , duchowy pierdel. Czyli kolejny , genialny pomysł na nieodkrycie jakiejkolwiek prawdy.
    To taka moja teoria, niepoparta niczym, oczywiście.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko Twoja, Piotrze. Za Leibnizem powtarzasz, że żyjemy na najlepszym z możliwych światów. Rekomenduję lekturę Kandyda, pióra Woltera, która to lektura pozwoli Ci na rzeczoną teorię spojrzeć pod nieco innym kątem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czysty przypadek. Ale to dobrze. Rozwijam się. Tego mi brakowało przez ostatnie lata. Ciągłe wahadło praca-dom zaczęło mnie nużyć. Leibniza nie znałem, właśnie coś tam liznąłem przed chwilą. Jestem jednak przekonany, że czas i przestrzeń istnieją, tak jak i materia. Nie sądzę, by były to tylko hologramy. Bliższe mi na chwilę obecną jest zrozumienie ascendencji, o ile to możliwe. Kandyda i Woltera ugryzę w najbliższym czasie.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  4. A znowu według Kanta, czas i przestrzeń są apriorycznymi kategoriami umysłu, to znaczy jako formy zostały skonstruowane przez umysł w celu zrozumienia i opisania świata. Zanim jednak potępimy w czambuł filozofów, którzy nie mają pojęcia o czym piszą, zwróćmy uwagę, że przecież nie potrafimy powiedzieć o świecie, jaki jest „naprawdę”. To, jak go postrzegamy zależy z jednej strony od możliwości naszych zmysłów, a z drugiej od umysłu, który na takich, a nie innych zasadach interpretuje dane zmysłowe. Płaszczka, unoszona prądami morskimi, zna tylko świat dwuwymiarowy. Zna dwa wymiary: góra, dół i na podstawie tych danych tworzy swój prymitywny model świata. Dlaczego zatem jej model ma być „fałszywy”, a ludzki – „prawdziwy”? Nie wiemy, czym są czas i przestrzeń i czy w ogóle istnieją. Umiemy jedynie mierzyć oddziaływania fizykalne, których bez uwzględnienia pojęć czasu i przestrzeni nie potrafilibyśmy w ogóle zrozumieć. Same te pojęcia są jednak li tylko metaforami odnoszącymi się do czegoś najzupełniej niezrozumiałego. Polecam przy okazji wspaniałą lekturę książki Ludwika Flecka, Powstanie i rozwój faktu naukowego. Fleck, na przykładzie pojęcia kiły pokazuje, jak bardzo nasze postrzeganie świata jest uwikłane w język. Pokazuje też, że nawet coś tak pozornie obiektywnego, jak jednostka chorobowa, również zależy od naszego modelu świata.

    OdpowiedzUsuń
  5. zatem...pozostaje dalsze szukanie sensu w bezsensie, ale to dobrze.Generalnie wszystko jest kwestią zdefiniowania. Problem zaczyna się wówczas, gdy definicje odrębnych jednostek są spolaryzowane.

    OdpowiedzUsuń