Szef
ONR-u, Przemysław Holocher udzielił wywiadu
Aleksandrowi Majewskiemu z portalu Fronda.pl. Tytuł jest mylący, sugeruje
bowiem, że organizacja postanowiła się wreszcie porachować z antysemityzmem we
własnych szeregach. Zamiast tego otrzymaliśmy jednak gorliwą, namiętną obronę
przed zarzutami, że ONR tworzą ludzie ze skłonnościami do przemocy. Okazją stał
się przygotowywany przez narodowców kolejny Marsz Niepodległości. Jak
pamiętamy, w ubiegłym roku ta „patriotyczna” manifestacja skończyła się
mordobiciem, starciami z policją i dewastacją miasta. Holocher jednak uparcie
nas przekonuje, że ONR to grzeczna organizacja na poziomie. Przyjrzyjmy się
zatem uważnie jego wypowiedziom, być może uda się nam zrozumieć, co autor
naprawdę miał na myśli.
– Co zrobiliście,
aby się nie powtórzyła sytuacja z ubiegłego roku?
– Gros osób, które
robiło zadymy było prowokatorami. Mamy na to świadectwa różnych ludzi. Druga
strona medalu jest taka, że policja bardzo często dostaje dyrektywy, co do
prowokowania kibiców, a jak wiemy, kibice nie potrzebują wiele, aby włączyć się
w walkę. To normalny odruch ludzki.
Normalny odruch ludzki. A więc policja dostała
„dyrektywy”, żeby prowokować kibiców do bardziej ludzkiego zachowania. To
bardzo ciekawe spostrzeżenie, wynika z niego, że w trakcie Marszu
Niepodległości najwięcej ludzkich odruchów wykazali zadymiarze, kibole i
pospolici bandyci dla których – sprowokowanych lub nie – Marsz był okazją żeby
wszcząć bójkę i spalić przy okazji jakiś samochód lub wybić szybę w sklepie. W
związku z tym wszyscy ci, którzy podczas marszu zachowali spokój powinni się
wstydzić, skoro byle łobuz wykazał się większą „ludzkością” od nich. I dalej:
–
Sądzę, że gdyby nie przyzwolenie na
skrajnie lewacką demonstrację, w której uczestniczyła Antifa z Niemiec, gdyby
nie prowokacyjne zachowania policji, nawoływania do rozejścia się, to podobna
sytuacja nie miałaby miejsca.
Oczywiście,
że nie. Ofiara jest zawsze sobie winna. Gdyby nie policja, to niczym nie
sprowokowani „kibice” nie mieliby okazji zademonstrować swoich „ludzkich
odruchów” tłukąc niewinnych ludzi i tym samym ściągając na siebie nieuzasadniony
gniew oburzonego społeczeństwa.
–
Za prowokatorów uważam osoby ze
strony lewicowej, które mogły być wpuszczone przez służby czy policję na ten
marsz w kominiarkach, po to, żeby prowokować tego typu ekscesy.
Klasyczny
przykład prawicowej retoryki, która powtarzana do znudzenia, zaczyna wytwarzać
sformatowane dogmaty. Założenie tej retoryki jest proste: jeżeli wichrzyciel
się wywodzi ze środowiska lewicowego, to jest lewackim bandytą i kropka. Jeżeli
jednak wszystko wskazuje na to, że to członek bojówek ONR-u, kibol lub inny
„patriota” to znaczy, że mamy do czynienia z prowokacją, a więc mimo wszystko
jest to „lewacki bandyta” i też kropka. Koło się zamyka, narodowcy pozostają
czyści nawet, jeżeli flekują ludzi, rzucają cegłami w szyby okienne lub
podpalają samochody. Bo przecież „w rzeczywistości” to dzieło prowokatorów.
– Tak naprawdę nie wiemy kto brał udział w zadymach na Pl. Konstytucji,
wiemy natomiast, że dochodziło tam do rozlicznych prowokacji, wiemy także, że
znaczna część kibiców szła – wraz ze mną – w głównej kolumnie manifestacji.
Dlatego absolutnie nie zrzucałbym winy na to środowisko.
Ta sama retoryka. Nie wiemy kto, ale
jednak wiemy, a dowód na przynależność do prawicowych bojówek jest z automatu
dowodem na prowokację, a więc równie automatycznie dowodem na lewacki
bandytyzm. Innymi słowy, im bardziej „prawdziwi patrioci” rozrabiają, tym
bardziej pozostają czyści. Wina spada na tych, którzy są a priori „nieczyści” nawet, jeżeli nie robią nic złego.
– Zawsze znajdą się osoby nieodpowiedzialne, szukające zaczepki, ale to
nie powód, aby obwiniać całe środowisko.
Właściwie dlaczego nie? To
powszechna praktyka. „Ojcowie jedli niedojrzałe winogrona, a synom ścierpły
zęby” (Jer 31:29; Eze 18:2-4). Krytyka Polityczna przecież nie zapraszała do
swojej siedziby niemieckiej Antify. Otoczeni przez policję Niemcy znaleźli po
prostu schronienie w najbliższym znanym sobie miejscu. Skonfiskowany u jednego
z antifowców kastet stał się pretekstem do najzupełniej poważnie dystrybuowanej
tezy – także przez ONR – że siedziba KP to siedlisko terroryzmu i składowisko
broni, podczas gdy jedyną bronią Krytyki Politycznej są książki. Cóż więc stoi
na przeszkodzie, żeby odwrócić retorykę i z pełną powagą oznajmić, że ONR to
zgraja bandytów, którzy tylko marzą o zrobieniu jakiejś krwawej zadymy? – Nic
poza rozumem i przyzwoitością – i to jest właśnie powód dla którego Krytyka
Polityczna – na przekór dominującym tendencjom – nigdy nie będzie obwiniać
synów o grzechy ojców.
– Niejednokrotnie stykałem się z opiniami w stylu: „Myślałem, że ONR to
zwykli chuligani, ale po tej rozmowie stwierdzam co innego”. Nie brakuje nam
inteligencji i elokwencji, ale jesteśmy radykałami. Nie ukrywamy tego.
Jest godne uwagi, jaką karierę
zrobił stereotyp ONR-owca jako tępego osiłka, a tu proszę: subtelny,
„elokwentny” inteligent. Szkoda tylko, że tę wypowiedź szefa ONR-u musimy w
całości przyjąć na wiarę. Fakty bowiem świadczą o tym, że typowemu ONR-owcowi
bliżej raczej do „zwykłego chuligana”, aniżeli oczytanego młodzieńca z klasą. A
jeżeli kogoś nie przekonują fakty (pobity człowiek, wybita szyba, spalone
auto), to zawsze pozostaje świadectwo osoby związanej ze środowiskiem.
„Pierwsza manifestacja – skupisko nabuzowanych złością (w sumie, złością w
jakiś sposób zrozumiałą, ale wiele do życzenia pozostawia sposób jej
rozładowania) groźnie wyglądających (w większości) mężczyzn, druga – pokojowy
marsz uśmiechniętych ludzi. Ze strony pierwszej padają przekleństwa i petardy,
z drugiej – dźwięki muzyki, śmiechy i (niby) przyjazne gesty. Czy alternatywą
na tę drugą, jest tylko pierwsza? Czy, gdybyśmy mieli wybierać, są tylko dwie,
skrajne opcje? – lewacka tolerancja dla wszelkich dewiacji, homo, trans i Bóg
wie, czego jeszcze, albo radykalny, nie oszukujmy się – czasem faszyzujący,
tandem MW-ONR?” – pisze w niesamowitym, emocjonalnym tekście Marta Brzezińska z Frondy. I jeszcze:
„Pośród gromady łysych osiłków i rzucających petardami kiboli udało mi się
znaleźć dosłownie jedno (sic!) małżeństwo z dwójką małych chłopców.
Analogicznie, po tęczowej stronie spotkałam całe mnóstwo nowoczesnych rodziców
z przewiązanymi w chustach maluchami, albo popychających przed sobą dziecięce
wózki”. Oczywiście taka dawka samokrytycyzmu nie mogła pozostać bezkarna i
Brzezińską „wypisano” ze środowiska. Może dlatego, że „elokwentni inteligenci”
nie tolerują inteligentnej krytyki?
– Musimy pamiętać, że dziś nie można robić takich akcji, jakie robił
przedwojenny ONR. Po pierwsze, szybko to by się skończyło. A po drugie, nie
zdałoby to egzaminu. Okres dwudziestolecia międzywojennego był bardzo burzliwym
okresem, czasem walk między różnymi organizacjami. Teraz mamy inne czasy.
Czysty pragmatyzm. Przemoc jest
fajna, ale niestety, nieskuteczna. „Teraz mamy inne czasy”. Za przemoc się
biorą tylko naiwni frajerzy w rodzaju prowokatorów. ONR uznaje przemoc, ale jej
nie stosuje. Jest „nowoczesne”. Pamiętajmy o tym, kiedy jakiś „zwykły chuligan”
ze znaczkiem falangi spierze nas na kwaśne jabłko. Na pewno będzie to
prowokator.
– Czy
jesteście antysemitami?
– Ludzie, których nie lubią Żydzi nadal są
antysemitami. Nic się nie zmieniło.
Ciekawe. Zatem jeżeli nie chcemy
zasłużyć na miano antysemitów musimy pilnie baczyć, żeby nie podpaść żadnemu
Żydowi. Rozwijając to głębokie spostrzeżenie baczmy również, żeby nie podpaść
żadnemu gejowi, bo zostaniemy homofobami ani też nikomu, kto łamie prawo, bo
zostaniemy bandytami. Prawda, że logiczne?
– Chciałbym jednak podkreślić, że tysiąc razy bardziej szanuję
czarnoskórego Afrykanina, który pielęgnuje swoją tożsamość, od białego
Francuza, który jest lewakiem, anarchistą i narkomanem. Myślę, że to dobitnie
określa mój stosunek do tej kwestii.
Także z tą uwagą wypada się tylko
zgodzić. My również tysiąc razy bardziej szanujemy czarnoskórego lewaka, który
jest anarchistą i pielęgnuje swoją tożsamość, od białego ONR-owca, który jest
bandytą, seksistą i pedofilem na dodatek. To chyba dobitnie określa nasz stosunek
do tej kwestii.
I na koniec perełka:
– Z publikacji w ONR-owskim magazynie „Magna Polonia” wynika, że wciąż
odnosicie się do stawianych Wam zarzutów… Dlaczego dusicie się ciągle w tym
samym sosie? Dlaczego brakuje przekazu pozytywnego?
– Staramy się
to zmienić. Np. w pierwszym numerze mieliśmy tekst o cenach paliw, pracujemy
nad kolejnymi z tej tematyki: ubezpieczenia społeczne, prawodawstwo, itd.
I
bardzo dobrze! Grunt to przygotować odbiorcę. I się nie przejmować groteskowym
charakterem rezultatu. „Żeby odpowiednio przygotować grunt, najpierw będziemy
mówili o sportach wodnych, potem o przetworach, później według planu o
trudnościach w zachowaniu oblicza na co dzień. Dopiero potem, jak się państwo
uspokoją, zrobimy łagodne przejście i powiem to najgorsze”. Nie, to nie jest
tajny scenariusz nowej kampanii wizerunkowej ONR-u, ale fragment jednego z
dramatów Mrożka. Prawda jednak, że się łatwo pomylić? Punkt o „trudnościach w
zachowaniu oblicza na co dzień” ONR właśnie przerabia. Dlatego uważajmy. Bo kiedy
się poczujemy uspokojeni wynikiem możemy być pewni, że to co najgorsze, właśnie
nadchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz