wtorek, 28 maja 2019

Jak niezawodnie wygrać następne wybory

Wieści z kraju są takie jakie są. Jaka Polska jest, każdy widzi. Komu się polepszyło, temu polepszyło, a komu miało pogorszyć, temu już żadna reforma nie pomoże. Kto miał wygrać, ten wygrał, reszcie pozostało typowo polskie poczucie moralnej wyższości.
Błyskotliwością nadmierną popisywać się nie zamierzam, sadzić równie oryginalnych zdań jak powyższe również nie planuję w nadmiarze, bo tu nie o czcze popisy chodzi, ale – jak zawsze – o Polskę. Tę Polskę.
Drugi dzień połowa Polski – tej Polski – chodzi z triumfem przyklejonym do gęby i ani myśli skromnością czy innymi kosmetycznymi zabiegami go szminkować. Zwycięstwo! Polak w Europie! Europo, na polskie, to znaczy katolickie wartości szykuj swoją sponiewieraną grzechami duszę!
Pozostali wciąż nie rozumieją skali jak skali, ale głównie przyczyn swojej spektakularnej, a przede wszystkim skandalicznej porażki. Jak to? Rozum, racjonalność, prawa człowieka, oświecenie i weganizm po naszej były stronie – a tu taka klęska? Nawet nie można się poskarżyć księdzu ani na Boga zrzucić winę, bo jeden w drugiego to praktykujący ateista, a co drugi wojujący antyklerykał. Pozostaje jedynie pogarda dla ciemnej, zacofanej większości, którą wiadomy prezes wokół wiadomej części ciała sobie okręcił i hula teraz, bo – jak wiadomo – piekła nie ma.
A ja, żeby nadać swojej wypowiedzi odpowiednią powagę, dowcip przypomnę. Baca zeznaje w sprawie morderstwa popełnionego przez Józka.
-         Baco, to prawda, że Józek już wcześniej przejawiał mordercze zamiary?
-         Od razu mordercze, nerwus z niego był, to wszystko.
-         Widzieliście, jak wyrywał sztachetę z płotu?
-         Jaka tam sztacheta, dyć to nędzna witka była.
-         I tą „nędzną witką” zadał szesnaście ciosów?
-         Jakie tam szesnaście, ino połaskotał trochę pod żebrem.
-         Baco, dlaczego tak bronicie tego Józka?
-         A bo on z mojej wsi, Wysoki Sądzie.
Nie trzeba być Slavojem Žižkiem, żeby w dowcipach szukać kluczy hermeneutycznych. On ich co prawda szuka najczęściej w dowcipach sprośnych, mnie szczęśliwie osunięcia się w ten zdradliwy odmęt udało się uniknąć. „On jest z mojej wsi” to fraza-klucz i to ona pozwoli nam choć trochę zrozumieć radość jednych i rozpacz pozostałych, czyli wyniki niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Oburzać się na ciemniaków ze wsi, na analfabetów, na idiotów omamionych 500+ jest łatwo – łatwo i nieprzystojnie. Więcej nawet, głupio. Głupio, albowiem – mądrzejsi ode mnie już się w tym rozeznali – im bardziej się człowieka obraża tym bardziej jemu to obrażanie się nie podoba. I razem z innymi obrażanymi szuka sobie kogoś, kto – szczerze czy nie to inna sprawa – doceni go. Tobie spodobałoby się, gdyby obcy człowiek – niechby i z tytułem profesorskim – nazwał cię kretynem?
Partii rządzącej predylekcji do afer odmówić niepodobna. Rzec można: nie przegapi żadnej okazji, żeby się wpakować w aferę. Prezes partii miał przez osoby drugie wieżowiec wybudować, a przy okazji do wręczenia łapówki nakłaniać – skandal wydawałoby się nie do zatuszowania. Premier rządu wplątany ponoć w machlojki przy sprzedaży gruntów – media huczały o tym aż w uszach dzwoniło. Marszałka Sejmu rzekomo nagrano w trakcie figli z nieletnią Ukrainką – w katolickim kraju takie ohydztwo? Pomniejszych szwindli przypominał nie będę, opozycyjne gazety mają w opisywaniu ich wystarczająco determinacji i upodobania. O – powiedzmy – niekonsekwencji rządu, który wcześniej wyrzucał z urzędów szmatę, pardon, flagę Unii Europejskiej, a teraz przypomniał sobie, że Unia jest fajna, nie ma co wspominać. O korumpowaniu całych grup społecznych za ich własne pieniądze – też. To wszystko sprawy powszechnie wiadome i wałkowane do znudzenia w postępowych mediach oraz w kręgach stosownie zorientowanych światopoglądowo intelektualistów.
Tylko co z tego – że zadam odkrywcze pytanie. Nic. Literalnie nic – równie odkrywczo odpowiem. Przecież oni są z naszej wsi. Beata jest z naszej wsi. Druga Beata też jest z naszej wsi. Mateusz jest z naszej wsi. Mariusz i Joachim też. A prezes to w ogóle. Rozumiecie już dlaczego bomby okazały się kapiszonami? Prezes złapany z kopertą w ręku wciąż byłby kochany. Premierowi pogrążonemu twardymi niczym łby opozycji kwitami nadal wierzono by jak sobie samemu. To sami swoi, a kto jest bez winy niech pierwszy głos odda na opozycję.
Zaufanie. To najsilniejszy atut, ale zarazem achillesowa pięta rządzących nami patriotów. Nawet siedząc w kryminale, wciąż będą się cieszyć zaufaniem, bo swoim się wierzy i ze swoimi trzyma choćby nie wiem jaki kataklizm nadciągnął z Brukseli albo ze Słupska. I tutaj – dopiero tutaj – rysuje się sposób na przełamanie kłopotliwej ich hegemonii, nadzieja, że opozycja nie przerżnie ze sromotą kolejnych, już czwartych z rzędu wyborów. Udowodnijcie, że prezes gardzi swoimi wyborcami tak samo jak lewicowi publicyści. Wykażcie, że Beata (wiadomo, która) ma kochający ją lud głęboko w… (niedomówienie). Znajdźcie twarde kwity, że premier oszukuje tych, którzy mu wierzą. Wtedy – jak mówi Adaś Miauczyński – nie ma ch… we wsi: cała wieś weźmie widły i łopaty i przegoni ich aż za rogatki. Bo to już nie będą ludzie z „naszej wsi”.
Chciałbym zakończyć jakoś lekko i na wesoło, ale sytuacja zmusza do powagi, dlatego znowu będzie anegdota. Bo przecież trzeba jeszcze w jakiś sposób zrealizować plan. Dokonać dywersji, a potem sabotażu. Zniszczyć zaufanie jakie człowiek ma do swojej władzy. Realizację tego ze wszech miar arcyniełatwego zadania w sposób metaforyczny opisano swego czasu w klasycznej już literaturze dla dzieci, czyli w komiksie „Kajko i Kokosz”. W jednym z zeszytów Hegemon zastanawia się nad metodą zdobycia grodu znienawidzonego Mirmiła. Rozważania przerywa mu wejście wiernego kaprala. Wierny kapral z triumfem na chytrej twarzy obwieszcza, że obmyślił niezawodny plan, który tym razem musi się udać: wystarczy napaść na gród, pokonać jego obrońców i opanować obiekt. Proste?
          Nikogo chyba nie dziwi, że kaprala, po przedstawieniu tego „genialnego” planu, Hegemon wyrzucił na zbity ryj.

1 komentarz:

  1. Ciekawe. Jak wiadomo, Kościół Katolicki jest dla ludzi złych, czyli grzeszników. Ludziom przyzwoitym i prawym nie ma nic zgoła do zaoferowania, tak więc ludzie uczciwi i ludzie porządni do kościoła nie chodzą, bo nie mają po co. Może więc spopularyzować tę elementarną wiedzę i ludzie odwrócą się od Kościoła a zarazem od PiS, który jest kościelnym parobkiem nierozerwalnie z Kościołem związanym, bo przecież nikt nie chce być "ZŁY". Ludzie chcą być dobrzy, tylko nie potrafią.

    OdpowiedzUsuń