Poznałem dziewczynę. Jest piękna, wspaniała i w ogóle. Wkrótce
planujemy wziąć ślub. Potem dziecko, a potem… będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Kto nam zabroni?
Wydaje mi się jednak, że mogę, a nawet powinienem zabronić
tego samego mojemu bliźniemu, jeżeli ten ma inne poglądy niż ja. Na przykład
gejowi. Mnie wolno wziąć ślub, ale jemu już nie wolno. Bo to się przyczyni do
rozpadu rodziny. Wprawdzie nie wiem, w jaki sposób powstanie nowej rodziny (poza rozwodem) może
się przyczynić do rozpadu jakiejś innej rodziny, ale mnóstwo znajomych mających
takie same poglądy jak ja jest przekonanych, że wskutek ślubów gejów jakieś
rodziny się rozpadną. Więc chyba coś jest na rzeczy.
Najgorszą rzeczą, jaka może spotkać dziecko, to adopcja przez
parę gejów lub lesbijek. Już nawet pozbawiona perspektyw wegetacja w domu
dziecka jest lepsza, niż miłość i opieka ze strony dwóch mam lub dwóch tatów.
Przesadzam?
Adopcja dzieci przez
homoseksualistów to już byłaby tragedia. Nie wyobrażam sobie, że dziecko będzie
kiedyś mówiło: „mam super rodziców, mili panowie”. Trzeba te dzieci chronić, to
byłaby ich wielka krzywda.
Tę błyskotliwą opinię, że posiadanie „super rodziców” może
być dla dzieci „tragedią” wygłosił z pełną powagą Jacek Kiełb, piłkarz
Korony Kielce. Można by przejść nad nią do porządku dziennego, bo w końcu nie
każdy ma obowiązek być rozumnym człowiekiem, ale takich „ekspertów” przekonanych,
że ponury dom dziecka jest lepszym członem alternatywy od domu pełnego miłości
i opieki, bo prowadzonego przez parę jednopłciową, liczy się w Polsce, nie
przymierzając, w miliony. Zawsze to lepiej, żeby dziecko zmarnowało sobie
życie, niż, nie daj Boże, zostało wychowane przez gejów.
Geje, jak wiadomo, „pukają” się wszędzie, tylko nie za
zamkniętymi drzwiami.
Kto się tam chce z kim
pukać, niech się puka, jego sprawa, z bejsbolem ganiać nie będę. Ale niech to
robi za zamkniętymi drzwiami w czterech ścianach, nie chcę o tym wiedzieć – z pełną
powagą deklaruje Kiełb.
Heteroseksualne pary, „pukające” się na zapleczach dyskotek
albo po dyskotekach w parku mają szczęście. Kiełb nie spadnie im nieoczekiwanie
na głowy i nie wytłumaczy dobitnie bejsbolem, że nie powinny się pukać poza
zamkniętymi drzwiami. Z przypadkowego seksu może przecież być przypadkowe
dziecko, które może potem trafić do domu dziecka, a stamtąd wprost w troskliwe
ramiona jednopłciowej pary.
Nie wiem, co Kiełb ma w głowie. Ale najwyraźniej jest
przekonany, że geje „pukają” się na każdej ulicy i w każdym parku. Widział ktoś
z Was parę gejów, pukających się na ulicy? Ja kiedyś widziałem pukającą się w
parku parę heteroseksualną, ale nie uważam, że powinno się zabronić
heteroseksualnych małżeństw ze względu na panujące w tym środowisku wyuzdanie.
Kiełb jest też najwyraźniej przekonany, że najgorszą tragedią dla dziecka jest
posiadanie „super rodziców”, którzy zapewnią mu miłość, opiekę i dobry start w
przyszłość. Może powinien puknąć się w czoło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz